Maks NIGDY nie był u weterynarza, dziś bez pomocy lekarskiej umrze w cierpieniu... POMOCY!

To jedna z trudniejszych akcji Zaginął Dom, z jaką przyszło nam się zmierzyć w ciągu naszej działalności... Maks to czarny, nieduży kundelek, w wieku ok. 12 lat. Dowiedzieliśmy się o jego problemie dzięki opiekunce społecznej, która opiekuje się pewną dysfunkcyjną rodziną z Warszawy. Czemu dysfunkcyjną? Jest to rodzina, która nie radzi sobie w samodzielnym funkcjonowaniu. Ma problem z alkoholem, brakiem pieniędzy i funkcjonowaniem takim jak jest to powszechnie akceptowane w społeczeństwie. Czy są to źli ludzie? Absolutnie nie. Świadczy o tym choćby przywiązanie do Maksa, którego mają od szczeniaka...

Maks mieszka z nimi w domu, jest wesoły i kochany. Jednak kochany na zasadach osób, które nie do końca zdają sobie sprawę, że psa trzeba również leczyć. Dbają o niego jak potrafią, wierząc, że skoro ma ciepło, nie jest głodny i żyje to jest dobrze...Było dobrze przez 12 lat. Trudno w to uwierzyć, ale w tym czasie Maks nigdy nie był u lekarza... Nigdy... Opiekunka społeczna, która od wielu lat zajmuje się tą rodziną, bardzo kocha zwierzęta. Zauważyła więc, że zachowanie Maksa uległo zmianie, piesek jest osowiały, nie wita jej już tak radośnie. Na pytanie co się dzieje, dowidziała się, że „Maks pewnie niedługo zdechnie, bo mu się guz na prąciu zrobił”. No cóż... Maks nie musi umrzeć, bo taki guz to nie wyrok.

Ale co zrobić?

W minioną sobotę, na miejsce pojechały wolontariuszki z Zaginął Dom. Sprawdziły warunki w domu, które są dobre. W mieszkaniu jest skromnie, ale czysto. Maks ma swoje posłanko, pomijając problemy z guzem jest zadbany i ma worek karmy oraz stały dostęp do jedzenia i wody. W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego jak zabrać Maksa do weterynarza na badania.

Pojechałyśmy do jak zawsze życzliwej nam Natolińskiej Lecznicy Weterynaryjnej. Maks jest w ogólnej dobrej kondycji. Mimo, że był w towarzystwie obcych zupełnie osób, zachowywał się bardzo dobrze. Zestresował się tylko na chwilę, podczas pobierania krwi. Ale nie mogło być inaczej bo pierwszy raz w życiu ktoś wbił mu igłę w łapkę. Guz nie jest duży i kwalifikuje się do usunięcia. Z przeprowadzonego badania krwi wyszło, że Maks cierpi na niedoczynność tarczycy, reszta parametrów jest w normie.

WYNIKI BADAŃ MAKSA >>TUTAJ<<

Pani doktor usłyszała też drobne szmery w serduszku Maksa, dlatego przed podaniem narkozy zrobimy mu echo serca, badanie zaplanowane jest na 19 marca. Później ustalimy termin zabiegu. Kiedy Maks będzie już w narkozie, zrobimy mu również prześwietlenie RTG płuc. Usunięcie guza będzie połączone z kastracją malucha. Maks może jeszcze długo cieszyć się życiem. Mamy nadzieję, ze guz nie jest złośliwy i po jego usunięciu i wykastrowaniu psiaka, uda się zażegnać problem z nowotworem. Nie wiemy jak rozwiązać problem z niedoczynnością tarczycy, bo jak wiecie to wymaga leczenia do końca życia. Niemniej i ten problem rozwiążemy. Jednak potrzebujemy Waszej poMOCY! Bardzo!

Aktualizacja 27.03.2019

Kochani u Maksa pojawiły się komplikacje. Doszło do zatrucia lekami... Po tym jak pół dnia spędziliśmy w lecznicy na kroplówkach, udało się ustabilizować malucha, leki zostały zmienione i teraz Maksiu czuje się dużo lepiej. Niestety wiemy już, że poza niedoczynnością zastawki, nasz dzielny senior cierpi na niedomykalność zastawki serca, co skazuje go na branie leków do końca życia...

WYNIKI BADAŃ >>TUTAJ<<

Leki zostały już wdrożone, a termin operacji wyznaczony na piątek, 5 kwietnia. Mamy mało czasu... Prosimy o poMOC!

NASZ CEL: 2000 ZŁ

INFORMACJA DLA DARCZYŃCÓW